WYWIAD TYGODNIKA. Na ratunek… szpitalowi
2020-03-25 11:15:15
Przyzwyczailiśmy się mniemać, iż w każdej, zdrowotnej potrzebie od udzielenia nam pomocy jest szpital. To prawda, lecz każde ludzkie pokolenie przypominane ma o kruchości zastanych reguł. Bywa więc, że to my musimy iść szpitalowi na ratunek. Kilka dni temu dni temu dyrekcja Nowodworskiego Centrum Medycznego opublikowała dramatyczny wręcz apel o wsparcie materialne. Odpowiedziało już kilkadziesiąt firm i wielu szeregowych mieszkańców powiatu
O nadzwyczajnych problemach placówki rozmawiamy z jej dyrektorem, mgr Jackiem Kacperskim i dr Łukaszem Tomasikiem
Redakcja: Nadzwyczajne okoliczności zmuszą do nadzwyczajnych działań. Wystosowaliście dramatyczny apel o pomoc. Jest odzew?
Jacek Kacperski: Odzew jest bardzo duży. Zarówno osób fizycznych, prywatnych, jak i firm. Ludzie przywożą środki dezynfekcyjne, kombinezony, maski. Otrzymaliśmy pojemniki na mydło w płynie i środki dezynfekcyjne. Jedna z firm zobowiązała się przywieźć sto przyłbic. Burmistrz Nowego Dworu koordynuje akcję harcerzy, którzy szyją dla nas maski.
Red.: A samorządy?
J.K.: Tu też jest wsparcie. Otrzymaliśmy je zarówno ze strony miasta, jak i starostwa nowodworskiego. 10 tys. złotych na pomoc szpitalowi przeznaczył już burmistrz Zakroczymia, Artur Ciecierski. Czekamy tylko na niezbędną decyzję Rady Miasta. Muszę podkreślić, że Czosnów i Zakroczym to gminy, które zawsze są pierwsze do pomocy. Tak jest i tym razem. Te obiecane pieniądze zostaną przeznaczone na środki ochrony dla pracowników. Firma Reckitt Benckiser kupi dla nas niezbędny sprzęt za 35 tys. zł. Ale są też inicjatywy niestandardowe, a miłe. Pewna cukiernia przywiozła swoje słodkie wyroby, aby personelowi osłodzić życie. Indywidualnych wpłat na specjalne konto jest już kilkanaście tysięcy. Jestem tym bardzo zbudowany, a jako dyrektor bardzo wszystkim dziękuję. Jak się widzi wsparcie społeczne i zrozumienie, to nawet w trudnych warunkach jest łatwiej pracować.
Red.: Mamy jakieś kolejne stwierdzone zakażenia na terenie naszego powiatu?
Dr Łukasz Tomasik: Potwierdzonych zakażeń, prócz tego jednego pacjenta z Jabłonny, na naszym terenie obecnie nie mamy. Wszystkie inne przypadki, w których istniało jakiekolwiek podejrzenie, zostały potraktowane zgodnie ze wszelkimi procedurami.
Red.: Jak Pan ocenia świadomość społeczną?
Ł.T.: Moim zdaniem jest ona duża, a to jest bardzo ważne. Dlaczego? Ano, jeśli ja zachowam procedury i ktoś inny je zachowa nie przychodząc z podejrzeniem wirusa na SOR lub Nocnej Pomocy Lekarskiej to nie zarazi wielu innych osób.
Red.: Jak w tych warunkach radzą sobie lekarze, pielęgniarki i cały personel szpitala?
Ł.T.: Z pewnością jest to ogromny stres. Po każdym dyżurze wraca się do domu, do bliskich, bywa, że starszych czy słabych o których wszyscy się boimy. Liczymy się z tym, że jest pewna grupa pacjentów, którzy z sobie tylko znanych powodów nie przyznają się, że mogą być nosicielami. Każdy z nas się z tym liczy.
Red.: Pan dyrektor niestety musiał odejść do pilniejszych obowiązków, wiec poproszę Pana doktorze o próbę oceny zachowania pacjentów. Czy nie jest to zachowanie typowo roszczeniowe? “Przychodzę i żądam”? Nie protestują przeciw wprowadzonym ograniczeniom i rygorom?
Ł.T: Świadomość społeczna jest duża. Wyrozumiałość pacjenta potrzebna jest od pierwszego kontaktu. Gdy telefonuje on po pogotowie, już na samym początku zostaje zasypany pytaniami dotyczącymi możliwego zakażenia. Dyspozytor pyta np. o to, czy miał styczność z osobami chorymi, czy był za granicą, czy ma duszność, gorączkę itd. Następnie zespół pogotowia zadaje te same pytania. Na szczęście spotyka się to ze zrozumieniem pacjentów i ich rodzin. Gdyby pacjent skłamał i okazałoby się, że jest on z grupy ryzyka, wtedy cały oddział szpitalny i SOR muszą zostać zamknięte. Gdyby jeszcze okazało się, że ten pacjent był na rentgenie czy pracowni USG, to i one muszą być wyłączone. Ta część szpitala i jej wyposażenie nie będą wówczas dostępne dla innych potrzebujących. Wszystko odbywa się dokładnie tak, jak po niedzielnym wykryciu zakażonego pacjenta na jednym z oddziałów. Obecnie ten oddział nie przyjmuje nowych chorych, podobnie jak Szpitalny Oddział Ratunkowy.
Red.: No właśnie, mamy pierwsze zakażenie. Co będzie dalej ze szpitalem?
Ł.T.: Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Dziś nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Będziemy postępować zgodnie ze wszelkimi procedurami.
Red.: Zmianie uległy też ogólne zasady działania szpitala…
Ł.T.: Tak, planowe operacje zostały przełożone na później. Całkowicie zakazane są również odwiedziny. Pacjent, który liczy się z faktem pozostania na oddziale, musi zabrać ze sobą wszystkie rzeczy, jakie będą mu tam potrzebne. Nie ma bowiem żadnej możliwości, aby bliscy cokolwiek mu dowieźli.
Red.: Z podejrzeniem zarażenia wirusem należy zgłosić się do Sanepidu. Jakie objawy powinny nas do tego skłonić?
Ł.T.: Zgłosić się trzeba wówczas, gdy rzeczywiście byliśmy w ciągu ostatnich 14 dnia zagranicą lub występują łącznie takie objawy jak kaszel, wysoka gorączka i trudności z oddychaniem. Gdybyśmy każdemu pobrali wymaz do badań na obecność wirusa, to w pierwszym okresie, gdy wirus nie jest namnożony, nie da nam wiarygodnego wyniku.
Red.: Bardzo dziękuję Panom za rozmowę.
Piotr Korycki